poniedziałek, 19 stycznia 2015

"Czerwień rubinu" Kerstin Gier

  "Czerwień rubinu" Kerstin Gier to powieść lekka i przyjemna w której doskonale przeplatają się miłość, tajemnica, przygody i podróże w czasie. Te cztery elementy sprawiają, że całość zrobiła na mnie dobre wrażenie i fajnie się bawiłam czytając kolejne stronice tej bardzo ładnie wydanej przez wyd. Egmont książki.


Tytuł: "Czerwień rubinu"
Autor: K. Gier
Wyd. Egemont
Okładka: średnia 
Str. 341

  "Czerwień rubinu" jest pierwszym tomem Trylogii czasu i przedstawia nam losy 16 stoletniej Gwendolyn Shepherd mieszkającej wraz z mamą i dwojgiem rodzeństwa - Nickiem i Carolin. Cała czwórka po śmierci ojca i głowy rodziny przeprowadzają się do domu babki Gwendolyn lady Aristy. Oprócz tej niezwykle poważnej starszej eleganckiej pani mieszka w tym domu mająca tajemnicze wizje cioteczna babka Maddy, ciotka Glenda, zarozumiała kuzynka Gwen imieniem Charlotta i służący pan Bernhard. 

  Głowna bohaterka ma bliską przyjaciółkę Leslie z którą chodzi do jednej klasy i która zna wszystkie jej tajemnice. Między innymi tą, że widzi duchy i ma tak niezwykłą rodzinę. / Dlaczego "niezwykłą"? Dojdę do tego. : 3 / Gwen zdradza przyjaciółce, że zaczyna się źle czuć. Zupełnie tak jak jej krewna Charlotta o którą wszyscy w domu tak się troszczą i martwią bo uważają, że nosi w sobie gen przenoszenia się w czasie, który jest w ich rodzinie od pokoleń. Wszystko byłoby okej gdyby nie to, że po rozmowie z cioteczną babką Maddy i wyjściu z domu po cukierki dla niej dziewczyna przenosi się po raz pierwszy w czasie. To "przeniesienie się" daje początek całej grupie wydarzeń które sprawią, że życie nastolatki całkowicie się zmieni. 

  Z każdym dniem oswaja się coraz bardziej ze świadomością, że jest inna niż inne dziewczyny. Że ma do wypełnienia misję o jakiej zwykły śmiertelnik nie jest w stanie nawet myśleć. Poznajemy różnobarwne postacie /mniej lub lepiej dopracowane...gdyż ja czuję pewien niedosyt po przeczytaniu informacji o hrabim de Saint Germain i Miro Rakoczym z Transylwanii w Karpatach /  i razem z główną bohaterką przeżywamy chwile napięcia, ekscytacji a nawet paniki.

  Sądzę, że jest to świetna lektura dla osób chcących się oderwać od książek w których wszędzie biegają wampiry, wilkołaki, czarownice itp. istoty.  Jest w sam raz na długie wieczory.

4 komentarze:

  1. Może kiedyś się skuszę - bardzo klimatyczna okładka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam. ;) :3 Tak, zresztą okładki pozostały tomów są w identycznym stylu. Mają to "coś" ;)

      Usuń
  2. Charlotta to była wredna menda :) Cały cykl już za mną, czasem Gideon mnie wkurzał straszliwie, ale generalnie polecam ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się co do Charlotty, ale najgorsza jest ta cała jej mamuśka Glenda. Wkurzające babsko. -_- Gideon denerwował mnie na początku, ale jeszcze nie przeczytałam całej Trylogii i nie znam go tak dobrze jak Ty Beti ;) W przyszłości na pewno przeczytam resztę. Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń